czwartek, 24 marca 2011

Gdy serce raz zostało zdobyte, rozum wyrzucono za drzwi.

Mój dzisiejszy nastrój przekłada się do powyższego cytatu. Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakała z powodu jakiegoś dupka. I nic nie wyszło z tej głupiej obietnicy. Jako mała dziewczynka marzyłam o tym, że kiedyś pod mój balkon przyjedzie książę na białym koniu i zabierze mnie do magicznej krainy, ale to były tylko głupie dziecinne fantazje. Teraz jestem dorosłą, niezależną, ale jak bardzo słabą kobietą. Powinnam uparcie dążyć do wyznaczonych celów, a nie przejmować się byle czym. Niestety nie umiem tego zrobić.
A po krótkim wstępie do notki przejdę wreszcie do sedna sprawy. Do dzisiejszego tytułu wybrałam dość jasny do zrozumienia cytat. Z całą pewnością mogę odważnie napisać, że moje serce zostało zdobyte. Może właśnie, dlatego wszystko przeżywam podwójnie. To nieprawdopodobne jak jeden mężczyzna potrafi zawrócić w głowie. Potem nic już się nie liczy, tylko on i twoje uczucia. Nie chciałam w najbliższym czasie plątać się w jakieś romanse, ale to chyba silniejsze ode mnie. Jedynym problemem jest to, że należę do osób, które na ogół nie okazują tego co czują. Tak dla ciekawych ja i pan P. nadal nie rozmawiamy. Boję się, że to koniec. Jeśli tak się stanie nie wiem czy to wytrzymam...


poniedziałek, 21 marca 2011

Przyjaciele to złodzieje czasu...

W ten upragniony sobotni wieczór na mojej twarzy widać było przygnębienie i smutek. Dochodziła 19, a ja siedziałam z Martą przy czerwonym winie. Taka już jestem, jeśli coś mnie gnębi muszę wypłakać się na czyimś ramieniu. Czas płynął nieubłaganie. Wiedziałam, że już za niespełna godzinę w mieszkaniu pojawią się moi przyjaciele. Nie chciałam, żeby widzieli jak płaczę, dlatego musiałam chwilę odsapnąć. Wyszłam z domu na krótki spacer. Niebo było takie piękne. I nagle zapragnęłam  tak po prostu rzucić wszystko w cholerę i uciec w miejsce, gdzie nic i nikt by mnie nie znalazł. Wiedziałam, że takie nie istnieje, ale pomarzyć zawsze można. Usiadłam na ławce przed blokiem i czekałam. Tylko nie wiem na co. Łudziłam się, że może będzie szedł. Byłam taka zadumana, że nawet nie usłyszałam jak Przemek mnie woła. Kiedy do mnie podszedł bardzo się wystraszyłam i o mało co nie spadłam z ławki :) Stwierdziłam, że nie ma po co się smucić i poszłam z nimi na górę. Bawiliśmy się świetnie! Na stoliczku pełno było przepysznych przekąsek, które przygotowałam z Martą. Chłopcy przynieśli oczywiście coś mocniejszego. Teraz chyba żadna impreza nie obejdzie się bez alkoholu :)) Przetańczyłam większą część wieczoru. Chyba dawno się tak nie uśmiałam! Kocham ich i nie wyobrażam sobie tego, że już niedługo każdy z nas rozejdzie się w inną część Polski/ Świata. Ale taka jest już kolej rzeczy. Miałam zamiar zrobić jakieś zdjęcia, ale oczywiście zapomniałam naładować baterię. Na szczęście Weronika przyniosła swój aparat i mam nadzieje, że kilka zdjęć wyszło nieźle. I wiecie co? Ani przez chwilę na mojej twarzy nie pojawił się smutek :) Ostatecznie goście zmyli się o 2 w nocy. Podziwiam moich sąsiadów, że przez tyle czasu wytrzymali. Nie miałyśmy z Martą już na nic siły. Jedyną rzeczą jaka by nas uszczęśliwiła było łóżko i sen.

sobota, 19 marca 2011

Unhappy birthday?

No i nadszedł ten długo oczekiwany przeze mnie dzień. Moje 19 urodziny, tylko dlaczego wcale mnie to nie cieszy?  Powodem nie jest to, że się starzeje, ale coś całkiem innego. Pisałam wam ostatnio, że cały czas zadaje sobie wiele pytań, na które chciałabym poznać odpowiedzi. Właśnie wczoraj postanowiłam się trochę ogarnąć i spotkać z Pawłem... Szkoda, że faceci są tacy ślepi. Ostatecznie zakończyliśmy spotkanie kłótnią. Miałam nadzieje, że nic mi nie może popsuć urodzin, ale się pomyliłam. Chciałam poznać go z moimi przyjaciółmi, ale już chyba nie będę miała okazji. Na szczęście cały czas siedzi u mnie Marta, która mi bardzo pomaga i razem przygotowujemy mieszkanie do przyjęcia gości. No tak postanowiłam pozbyć się rodziców i zaprosić wszystkich do domku :) Wczoraj jeszcze przyszła do mnie bluzka, którą zamówiłam specjalnie na urodziny. Już myślałam, że nie dojdzie, ale na szczęście już ją mam.

środa, 16 marca 2011

Marta! : )

Moja weekendowa depresja skończyła się dopiero dzisiaj. Niestety nadal nie znam odpowiedzi na nurtujące pytania, ale humor znacznie się polepszył. A dlaczego? Dzięki mojej kochanej Marcie. Tak, nareszcie udało mi się ją poznać. Mogłam z nią normalnie porozmawiać jak cywilizowany człowiek. Przyjechała do mnie aż z Poznania. Kiedy tylko ujrzałam ją w drzwiach byłam tak szczęśliwa, że o mało nie zaczęłam krzyczeć : ) I pomyśleć, że poznałyśmy się przez internet. To takie wspaniałe móc poznać kogoś, kto jest dla ciebie bardzo ważny od samego początku. Dzisiaj nie byłam w szkole, ponieważ chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu. Obeszłyśmy dużą część miasta, byłyśmy w restauracji na obiedzie, a potem wypożyczyłyśmy filmy i kupiłyśmy małe przekąski na wieczór. Mam zamiar spędzić z nią całe 3 dni, a właściwie to 5, ale te dwa  to w większym gronie, dlatego że w sobotę wypadają moje urodzinki i razem planujemy imprezę. Na razie przewidziane jest 15 osób. Nie planuję żadnych większych imprez, bo nie chcę naciągać rodziców na wielkie koszty. A w poniedziałek robimy tatuaż : D ! Będzie to chiński napis na karku taki jak wam kiedyś pokazałam.
Nie wiem jak wy, ale ja bym nie chciała mieć takiego tortu jak na ostatnim zdjęciu chociaż dla panów na pewno byłby świetny ! :))

niedziela, 13 marca 2011

Przygnębienie

Dzisiaj jestem jakaś podłamana. Niby nic się nie stało, ale cały czas myślę o tej całej sytuacji. Chciałabym coś zrobić, ale nie mam właściwie na nic wpływu. Od kilkunastu godzin zadaje sobie wiele pytań na które tylko jedna osoba może mi odpowiedzieć. Moje myśli są tak dołujące, że przepłakałam całą noc. Wolę nawet nie patrzeć w lusterko. Muszę się trochę ogarnąć, bo nie wiem jak jutro pokażę się w tym stanie w szkole zważając na to, że mam na pierwszą lekcję. Moi rodzice codziennie zaprzątają mi głowę, że już niedługo matura. Oczywiście mam od nich duże wsparcie, ale męczy mnie to wszystko. Najchętniej uciekłabym na kilka dni do lasu i z nikim nie rozmawiała... Dzisiaj nie zjadłam ani kęsa mojego ulubionego dania. Wiem, że po długotrwałej chorobie powinnam o siebie dbać, bo mój organizm jest osłabiony, ale jakoś teraz mnie to w ogóle nie obchodzi. Nie wiem co mam zrobić, ale wiem że muszę poznać odpowiedzi na nurtujące pytania. Jestem bardzo wrażliwą osobą i byle głupota potrafi mnie załamać. To strasznie kłopotliwe! Ach ;/
Chciałam przeprosić za tą pesymistyczną notkę, ale na prawdę nic wesołego dziś nie przychodzi mi do głowy. Czuję się okropnie! Nie miałam w planach dzisiaj w ogóle pisać, ale musiałam gdzieś wyładować swoje emocje zważając na fakt iż Weroniki nie ma w mieście... Piosenka, która towarzyszy mi przez cały dzień.

              

sobota, 12 marca 2011

Wiosna!

Jak miło wreszcie wypocząć we własnym łóżku :) A jak miło jest zobaczyć od samego rana to piękne słońce. Myślę, że już wszyscy z niecierpliwością czekali na przyjście wiosny. W tym roku zima dała nam popalić!
Jest to dla mnie wyjątkowa pora roku. Przyroda budzi się do życia, a my mamy okazje to oglądać. To niesamowite! Uwielbiam ją również, dlatego że się wtedy urodziłam. Tak więc już niedługo szykuje się impreza urodzinowa. Wybrałam sobie już prezent. Kiedyś pokazywałam wam propozycje i wybrałam łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Poza tym postanowiłam zrobić sobie wreszcie tatuaż. Będąc w szpitalu długo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że muszę wreszcie coś zmienić. Miałam na uwadze przefarbowanie włosów, ale podoba mi się to, że jestem szatynką i nie chce tego zmieniać. Tak więc stanęło na tatuażu, właśnie takim na karku jak wam kiedyś pokazałam. Już się nie mogę doczekać!
 Widziałam, że niektóre z was interesuje temat mojego znajomego :) Tak więc kochani chyba oszalałam! Czuję się jak zauroczona małolata. Ktoś by powiedział: Weź się w garść, Ile ty masz lat? Tak wiem już za kilka dni będę miała 19, ale na prawdę tego nie da się opisać. Leżąc w szpitalu Paweł codziennie mnie odwiedzał. Potrafiliśmy przegadać 5 godzin. Z natury jestem bardzo skrytą osobą, ale jemu udało się zdobyć moje zaufanie. Wiem, że zawsze mogę do niego zadzwonić. No tak, ale co dalej? Powiem wam szczerze, że nie mam pojęcia...

czwartek, 10 marca 2011

Uf!

Ostatnie kilka dni były dla mnie bardzo męczące. Co dzień budząc się widziałam te okropne szpitalne łóżka, ale przede wszystkim chorych ludzi. Zawsze kiedy wychodziłam z sali na korytarzu słychać było płacz małych dzieci, krzyk lekarzy. Kiedy zobaczyłam małego chorego chłopca zmiękło mi serce. Ta cała szpitalna atmosfera potrafi doprowadzić do szału! Już po dwóch dniach miałam dosyć... No, ale jakoś to przetrwałam : ) Dziś budząc się w tym niewygodnym łóżku wiedziałam, że to koniec tej udręki. Wreszcie porządnie się wyśpię i zjem coś smakowitego. O szesnastej przyjechał po mnie tata. Pomógł mi się spakować i pojechaliśmy! Przez całą drogę liczyłam zawzięcie kilometry. Widząc w oddali swój blok pojawił się szeroki uśmiech na mojej twarzy. Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi mama powitała mnie z moimi ulubionymi babeczkami :) Nie mogłam się nacieszyć. Nawet moja młodsza siostra udawała, że choć trochę jest szczęśliwa.
A teraz wreszcie włączyłam notebooka i popijam gorącą kawę z mlekiem siedząc beztrosko na łóżku z moim ukochanym pieskiem. Postaram się nadrobić komentowanie waszych blogów i w kolejnych notkach pisać coś ciekawszego niż dzisiaj. :*
Jakoś mi się spodobał nastrój tego zdjęcia. Widzę w nim nie tylko wielkie zadumanie, ale i szczęście :) Znalezione w google.

czwartek, 3 marca 2011

szpital

Przez ostatnie dni nie zaglądałam w ogóle na mojego bloga, na wasze też. Nie wiem czy kogoś to obchodzi, ale chciałam za to przeprosić. Jak pewnie się domyślacie jestem w szpitalu. Mój brak odpowiedzialności przerodził się w zapalenie płuc. Aj szkoda gadać! Nie mam na nic siły, cały czas gorączkuje i jest mi bardzo źle! :( Chcę, żeby to wszystko się już skończyło... Także przepraszam za nieobecność, a korzystając z okazji, że mogę trochę pobuszować po internecie chciałam dać jakiś znak życia. Wspomnę jeszcze o pewnym gościu, który dzisiaj mnie odwiedził. O tak przyszedł do mnie Paweł ni stąd ni zowąd. Byłam trochę zła, bo nie lubię jak ktoś ogląda mnie w takim stanie. Posiedział przy mnie i mogliśmy bez pośpiechu porozmawiać :) Napiszę to otwarcie i bez zastanowienia: Paweł to najlepsze co mnie spotkało w ciągu ostatnich miesięcy. Jest po prostu cudowny i mam nadzieje, że nasza znajomość nie skończy się tylko na przyjaznych uściskach.